poczulam sie zdeczka jak wariatka... zaczelam z NIM smsowac. po co? nie wiem tak nam z kumpela odbilo, ze mozna by to napisac czy tamto... normalnie jestem troche zla na siebie. z tych smsow mozna bylo wywnioskowac, ze jestem sama (wciaz pesymistyczne nastawienie co do MC). zapytalam go czy kogos ma... odpowiedzial, ze moge grac role kochanki... "rola kochanki to nie dla mnie, zwlaszcza, ze nie lubie grac drugich skrzypiec". no to odpowiedzial (i mnie zszokowal) "na dzien dzisiejszy bylabys pierwszymi i jedynymi skrzypcami... decyduj". no to mu napisalam, ze chodz nie wierze by to trwalo, jestem wierna... ale dziwnie sie czuje...